Śmierć na pobojowisku [wprawki]

śmierć „Czy ja umieram” – zapytał? „Tak.” – odpowiedziała Śmierć. – „Nie ma jednak powodu do niepokoju.” – dodała.

„Mam się nie martwić tym, że za moment zabierzesz mnie z tego świata?” – wzburzony aż uniósł się nieco na łokciach. Syknął i opadł z powrotem na młodą, pachnącą wiosną trawę.

„Dlaczego miałbyś się tym martwić? Czyżbyś uważał, że twój czas jeszcze nie nadszedł?”

„Chciałbym jeszcze pożyć.”

„To po co pchałeś się w sam środek wojny? Przecież wiesz chyba, że na wojnie się umiera…”

„Ależ ja wcale nie zamierzałem tu umrzeć. Wręcz przeciwnie! Chciałem coś poczuć. Przeżyć prawdziwie męską przygodę. Przez chwilę być jak pierwotny łowca. Postrzelać sobie. Pojeździć wozem opancerzonym. Pozaczepiać miejscowe laski. Nie myć się i nie golić. A poza tym… pokłóciłem się z dziewczyną, szef mnie nie doceniał i miałem depresję…”

„Biedny chłopcze” – zaśmiała się Śmierć – „Chciałeś się zatem zabawić, tak? Cyknąć parę fotek ze scenami masakry na Facebooka? Nagrać kilka drastycznych filmików na Youtube’a? Wrócić w glorii bohatera i żyć sobie dalej, nie myśląc o mnie zbytnio?”

„Myślałem o tobie. O tobie i innych ludziach. Ale o nas razem – nigdy” – przyznał.

„Wam się wszystkim wydaje, że jesteście nieśmiertelni” – westchnęła Śmierć – „Martwy to tamten, nigdy nie ja. Rozpędzacie swoje samochody do niebotycznych prędkości i liczycie na to, że nie dam się skusić? Uprawiacie sporty ekstremalne i dziwicie się, gdy ten czy ów łamie kark. Albo tak jak ty – rozpętujecie wojnę o religię, przekonania albo pieniądze i myślicie, że zabiorę tylko waszych wrogów…”

„Nie czuję nóg!” – krzyknął nagle płaczliwym głosem.

„No pewnie, że nie czujesz. Urwała ci je mina przeciwpiechotna. No dobrze, koniec tej bezproduktywnej gadki. Czas się zbierać. Rusz swoją duchową dupę, że się tak wyrażę i chodź ze mną. Przeprowadzę cię na drugą stronę i muszę wracać po kolejnego nieszczęśnika. Tamten zdaje się postanowił walczyć do krwi ostatniej za boga, honor i ojczyznę. Czy jakoś tak. Tak się w tych bojach zagalopował, że stracił głowę. A i tak jak mówiłam – mną się nie przejmuj.”

„Nadal nie rozumiem.” – odparł, unosząc się lekko ponad swoim-nieswoim martwym ciałem.

„Po pierwsze – nie jesteś ani pierwszy, ani jedyny. Wszyscy umrzecie. Po drugie – umieranie zaczyna się w momencie narodzin. Albo nawet wcześniej. Kiedy… no wiesz, pszczółki, kwiatki, te sprawy. Po trzecie, to co z ciebie zostało, tak naprawdę jest nieśmiertelne. Rozdziobią cię kruki, wrony. Zjedzą robaki. Bakterie rozłożą na czynniki pierwsze. Ziemia wchłonie twoje atomy. I zbuduje z nich jakieś nowe życie. Które oczywiście umrze.”

„Fajnie to wszystko wymyśliłaś, wiesz?”

„Prawda? Mnie też się podoba.”

Ten wpis został opublikowany w kategorii Filozoficznie, Literacko. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

2 odpowiedzi na „Śmierć na pobojowisku [wprawki]

  1. domi pisze:

    Usłyszałam kiedyś takie krótką anegdotę :
    Spotkało się życie i śmierć.
    Śmierć zapytała: dlaczego ciebie wszyscy kochają a mnie nienawidzą?
    Życie odpowiedziało… Bo ja jestem słodkim kłamstwem a Ty bolesną prawdą…

Dodaj odpowiedź do grafomanya Anuluj pisanie odpowiedzi