Podświadomy opór czyli o zaletach intuicji

Widziałam wczoraj bardzo smutny program. Oczywiście wakacyjne powtórki, coś w rodzaju talk show, ale inteligentnie i z taktem (prowadzi Dorota Wellman – musi być niegłupio). Czasem lubię. Mniejsza z tym. Temat jest ważny. Audycję odwiedzili ludzie, którzy mają niepełnosprawne dzieci z winy lekarskich niedopatrzeń. Słuchałam z ciężkim sercem – normalne, zdrowe maluchy, ludzki błąd, niedopatrzenie, co gorsza brak profesjonalizmu i zwykłe „niechciejstwo” niedopuszczalne u lekarza spowodowały, że dzieciaki zostały naznaczone trwałym kalectwem.

Rodzice najpierw opowiadali o dzieciach, potem o tym, jak doszło do nieszczęścia. Przypadki były różne, łączyło je jedno – wszyscy ci ludzie w krytycznym momencie zbyt mocno zaufali kompetencjom służby zdrowia, w ręce której powierzyli życie swoich dzieci. Nie winię ich broń Boże. Człowiek ma pełne prawo ufać, że lekarz ma rację. Potem uświadomiłam sobie, że właściwie mogłabym być na ich miejscu. Mogłabym, gdybym nie posłuchała nie do końca racjonalnych podszeptów intuicji. A może własnie jak najbardziej racjonalnych, skoro moja córa jest zdrowa? Choć nie zapowiadało się…

Mała przyszła na świat trzy tygodnie przed terminem. W dodatku przez cesarskie cięcie. Zarówno wcześniejszy poród, jak i sam sposób narodzin niejako wymusiłam na lekarzach. Chcieli podać mi środki na podtrzymanie, chcieli, żebym rodziła siłami natury. Nie zgodziłam się na jedno i drugie, ponieważ czułam, że w moim brzuchu coś się zmieniło. Kobieta w ciąży jest bardzo mocno wsłuchana w swój organizm i sygnały, jakie wysyła jej dziecko. Jeśli czuje, że coś jest nie tak, to przypuszczalnie ma rację. Taka była moja logika rozhisteryzowanej matki. Mam chyba sporą siłę przekonywania, bo lekarze zgodzili się na moje warunki. Okazało się, że mała jest chora, potrzebuje intensywnej opieki, inkubatora, respiratora i całej baterii leków ratujących życie. Udało się! Zwalczyła chorobę, jest w pełni zdrowa. Boję się nawet myśleć, co by było, gdybym posłuchała lekarza. Nie mam do niego żalu – robił swoją robotę najlepiej jak umiał. Pewnie, że poród naturalny jest lepszy od cesarskiego cięcia. W końcu to ingerencja chirurgiczna. Tyle, że w przypadku moim i mojego dziecka było odwrotnie. I ja to wiedziałam! Śmiało mogę powiedzieć, że gdyby nie zawierzenie „babskiej intuicji”, byłoby z nami źle.

Warto się czasem zatrzymać i wsłuchać w siebie. To właśnie tam, w naszym wnętrzu czeka gotowe rozwiązanie dręczących nas problemów.

Złoto Usta refleksyjnie

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz